🐨 7 Minut W Raju

🔔 PONOVO SA VAMA! 🔔 Za sve vas koji ste nas zvali, slali poruke i pitali zašto nas nema toliko dugo, predstavljamo Vam novi serijal kultne emisije “Zavicaj Tollywood film producer Dil Raju got married in a small ceremony on Sunday night, reportedly at a temple in Nizamabad. The producer tied the nuptial knot in the presence of family members and a https://tabata-songs.lnk.to/7-minute-workoutItalo Naibo demonstrates the entire 7 Minute Workout while listening to "The 7 Minute Workout" song by Tabata Son Connecting to Apple Music. Connecting. Award-winning storyteller Aaron Calafato uses 7-minute story vignettes to share his memories, explore his psyche and attempt to make sense of the world. Running time. 143 minutes. Country. India. Language. Kannada. 1st Rank Raju is a 2015 Indian Kannada comedy drama film written and directed by Naresh Kumar HN in his debut, and produced by V. K. Manjunath. It features Gurunandan and Apoorva Gowda in the lead roles. The rest of the cast includes Tanishka Kapoor, Sadhu Kokila, Ananth Nag, Achyut Sargam (1979 film) Sargam. (1979 film) Sargam is a 1979 Hindi -language drama film written and directed by K. Viswanath. It was the Hindi version of his earlier Telugu film Siri Siri Muvva (1976), which also starred Jaya Prada and made her a star in South India. She made her Hindi film debut with this film, repeating her role of a mute dancer. [1] Cześć :)Wiele osób ma problemy z nauką muscle upa więc przychodzę z pomocą i kilkoma fajnymi poradami.Zapraszam do subskrybcji kanału oraz polubienia filmu.I The 7 Minute Workout application is a fitness program which helps users get in their effective daily workout in only seven minutes. It has a lot to offer to users. Once you download the 7 Minute Workout app, it turns your Android device into a training aid. The exercises are designed to help you achieve high-level performance and a lasting Specialties: Raju Fashion Inc is a fashion production platform. Work with highly skilled, medium-large scale manufacturer. Designer ideas - turn them to actual products. Work with wide range designer - custom plan needed on each brand. Break down entire lifecycle of development- tell us the part of process you completed and tell us what you need. Support new designer who have not entered Pełnometrażowy film Kabaretu 7 minut Po.Kamera: dźwięk i montaż - Gwardianhttps://www.facebook.com/wiktor.obrok.gwardian?fref=tsProdukcja - Bizmart 7 Minute Workout Routine - All Standing Moves with Low Impact and High Impact Options. This easy to follow no equipment needed workout will get you super fit Raju studio comedy video comedy video Raju studio comedy video studio Raju video comedy comedy Raju video Raju video studio ZC22yt. Słowacki Raj to krasowy płaskowyż o wysokości 800-1000 m stanowiący część Wewnętrznych Karpat Zachodnich. Nazwa według regionalizacji Jerzego Kondrackiego, czyli Góry Straceńskie, nie jest powszechnie stosowana. To nagromadzenie wszelakich form krasowych, które utworzyła siła erozyjna licznych potoków, w tym dwóch głównych rzek, Homad i Hnilec. Tysiące lat pozwoliły wodzie na utworzenie kilku mniejszych płaskowyżów, wąwozów, wodospadów, jam i jaskiń. Obszar o bogatych walorach przyrodniczych objęty jest ochroną w ramach parku narodowego. Można go przemierzać licznymi szlakami turystycznymi, zaopatrzonymi w masę ułatwień, jak łańcuchy, drabinki, klamry i mosty. Słowacki Raj leży na terenie powiatu popradzkiego, spiskonowowiejskiego i różniawskiego. W sąsiedztwie parku położone są piękne miejscowości i centra turystyczne, Spiska Nowa Wieś, Markusovce, Spiski Czwartek, Hrabusice, Cingov, Klasttorisko, Podlesok, Dedinky. Słowacki Raj — rys historyczny Ślady ludzkiego bytowania w granicach Słowackiego Raju pochodzą już z czasów neolitu. Osadnictwo pojawiało się w miejscach, gdzie krajobraz temu najbardziej sprzyjał. Tereny, które nie zachęcały ukształtowaniem powierzchni, były penetrowane w celu poszukiwania złóż i rud metali. W wiekach średnich rozpoczął się rozwój osadnictwa — powstała wtedy zabudowa klasztorna kartuzów i zamek na brzegu Hornadu. Budowle jednak porzucono, a zainteresowanie obszarem powróciło dopiero wraz z rozwojem turystyki z końcem XIX w. Rozpoczął się okres intensywnej eksploatacji, badań i przemierzania Słowackiego Raju, które niejednokrotnie stanowiły podstawy dla współczesnego wyglądu szlaków. Już w 1890 r. podjęto starania o utworzenie tutaj obszaru chronionego, co udało się osiągnąć w 1964 r. Pierwsza słowacka strefa ochrony przyrody została przekształcona w park narodowy w 1988 r., a w 2000 r. na Listę światowego dziedzictwa UNESCO wpisana została Dobszyńska Jaskinia Lodowa. Według legendy za nazwę Słowacki Raj odpowiedzialni są mnisi, którzy tutejszy krajobraz porównali z rajem. Zgodnie z prawdą, nazwę wymyślił popularyzator turystyki Bela Hajts w 1921 r. Walory przyrodnicze Słowackiego Raju Krasowy płaskowyż Słowackiego Raju budują głównie wapienie i dolomity. Skały te łatwo ulegają rozpuszczaniu, dzięki czemu woda mogła w nich wydrążyć wyjątkowe formy krasowe. Potoki tworzyły kręte wąwozy, które po słowacku zwane są roklinami, a najbardziej znane z nich to: Velky Kysel, Maly Kysel, Velky Sokol, Maly Sokol, Klastorska roklina, Stratensky kanon, Kamenna vrata, Piecky, Sucha Bela i Zejmarska roklina. W niektórych z wąwozów występują imponujące wodospady. Masyw Słowackiego Raju dzieli się na mniejsze płaskowyże, zwane planinami, a wśród nich wyróżnić można: najrozleglejszy Glac oraz Geravy. Istotne są również jaskinie krasowe, jak Dobszyńska Jaskinia Lodowa, Stratenska, Medvedia, Certova diera. Najwyższe wzniesienia płaskowyżu to Velka Knola (1266 m i Havrania skala (1157 m W Słowackim Raju przetrwało wiele wyjątkowych gatunków zwierząt, np. kozica, ryś, wilk szary, orzeł przedni, sokół wędrowny, salamandra plamista i ok. 2000 gatunków motyli. Powierzchnię parku narodowego w 90% stanowią lasy bukowe, w których znaleźć można roślinność alpejską i polodowcową, w tym różne gatunki endemiczne. Słowacki Raj Jak dojechać do Słowackiego Raju i gdzie przenocować? Do Słowackiego Raju, perełki Europy, najwygodniej dojechać prywatnym samochodem, gdyż leży ok. 200 km od Krakowa i zaledwie godzinę jazdy od przejścia granicznego w Jurgowie. Z granicy kierować należy się na Poprad, a stamtąd do miasteczka Hrabusice lub Spisske Tomasovce, które stanowią bazę wypadową do północnej części Słowackiego Raju. Zwiedzając część południową najlepiej dojechać do miejscowości Dedinky. Podróżować można również autobusem, jednak sytuację nieco utrudnia brak bezpośredniego połączenia z miejscem docelowym. Bez problemu można z Krakowa lub Zakopanego dojechać do Popradu i tutaj już korzystać z usług lokalnych przewoźników. Istnieje także możliwość podróży koleją. Poza nocowaniem w obiektach hotelowych, zlokalizowanych w pobliskich miasteczkach i głównym centrum noclegowym, czyli Hrabušicach, dla zainteresowanych dostępne jest również pole namiotowe. Autocaamping Podlesiok leży u wrót parku narodowego i dysponuje kilkunastoma domkami letniskowymi oraz nieco ponad 500 miejscami namiotowymi. Strefa wyposażona jest w dwa węzły sanitarne, budynek z kuchnią, plac zabaw i boisko. Przed kempingiem zlokalizowanych jest kilka knajpek, sklepiki z pamiątkami i sklep spożywczy. Z tego punktu najbliżej jest do popularnych szlaków: Sucha Bela oraz Przełom Hornadu. W cenę noclegu wliczany jest postój samochodu oraz podatek miejski, który zapewnia ubezpieczenie w przypadku akcji ratowniczej słowackiej Horskej Záchrannej Sluzby. Kiedy najlepiej jechać do Słowackiego Raju? Najlepsze warunki panują na szlakach od wczesnej wiosny do późnej jesieni. Trzeba jednak liczyć się z tym, że latem miejsce jest dość oblegane i cieszy się dużym zainteresowaniem na weekendowe wycieczki. W Słowackim Raju bywa bardzo tłoczno, a przy sprzyjającej pogodzie na szlakach mogą tworzyć się kolejki do drabinek. Decydując się na przemierzanie tras latem najlepiej na wyprawę wyruszyć z rana. Jesienią spotkamy tu znacznie mniej turystów, ponieważ ścieżki bywają wilgotne, usiane liśćmi i przez to stają się dość niebezpieczne. Wybierając się do Słowackiego Raju zimą, pamiętać trzeba, że wymaga to pewnego przygotowania, bycia dość zaawansowanym w wyczynowych wędrówkach oraz posiadania odpowiedniego sprzętu asekuracyjnego – lin, raków itp. Zimą kładki i metalowe stopnie mogą stwarzać poważne zagrożenie, dlatego lepiej, aby w tym okresie na wyjazd decydowali się bardzo doświadczeni turyści. Foto: p6foto / Shutterstock Słowacki Raj Przydatne informacje dla turystów odwiedzających Słowacki Raj Cennik biletów w Słowackim Raju: bilet jednodniowy — normalny 1,50 euro (około 6 zł), ulgowy 0,50 euro (około 2 zł); bilet trzydniowy — normalny 3,50 euro (około 16 zł), ulgowy 1 euro (około 4,5 zł); bilet pięciodniowy — normalny 6 euro (około 27 zł), ulgowy 1,50 euro (około 7 zł). Dodatkowej opłacie podlega: parking — cały dzień — 3 euro (około 14 zł); wypożyczenie roweru — 5 euro (około 23 zł); wejście na via ferreta — 5 euro (około 23 zł); wypożyczenie sprzętu do wspinaczki — 10 euro (około 46 zł). Park Narodowy Słowacki Raj dostępny jest przez całą dobę. Ścisłe godziny otwarcia nie obowiązują. Jedynie kasy biletowe działają w określonym przedziale czasowym. Wybierając się do Słowackiego Raju, należy pamiętać o tym, że wszystkie akcje ratunkowe prowadzone na terenie parku są płatne. Wiąże się to z zalecanym wykupieniem ubezpieczenia. Najlepiej polisę kupić jeszcze w Polsce, aby nie rozczarować się brakiem możliwości zakupu na miejscu. Niektóre kasy parku narodowego oferują opcję zakupu, koszt jest nieznaczny, jednak często przez nadmiar turystów po prostu ich brakuje. Ubezpieczenie gwarantuje również opłacenie podatku miejskiego przy wykupowaniu noclegu. Planując wędrówkę po Słowackim Raju, warto uwzględnić to, że niektóre szlaki są jednokierunkowe. Ponadto warto wybrać ścieżkę dostosowaną do swoich możliwości, zabrać odpowiedni sprzęt, wodoodporne obuwie oraz odzież i dokładnie przemyśleć obecność dzieci, a także czworonogów. Wspomnieć należy, że od początku XXI w. w Słowackim Raju zginęło 20 osób. Zmusza to do refleksji i zachowania szczególnej ostrożności, zarówno przy planowaniu podróży, jak i przemierzaniu parku narodowego. Foto: Shutterstock Słowacki Raj Słowacki Raj — polecane szlaki Najpopularniejsza atrakcja w Słowackim Raju to Sucha Bela. Parking w Podlesok, z którego wychodzi się na szlak, jest dobrze skomunikowany i dojazd na niego nie powinien sprawiać trudności, tak samo jak trafienie na właściwą trasę. Wędrówkę zaczyna odcinek kamienistej doliny, a następnie przekroczyć trzeba potok i zwalone drzewa. Pierwszym wymagającym odcinkiem szlaku jest wyjście po skale Wodospadu Misowego. Wspinaczkę ułatwiają dwie kilkunastometrowe drabinki. Łączna wysokości odcinka to 30 m, który pokonuje się w towarzystwie opadającej kaskady wodospadu. Kolejnych emocji dostarcza wspinaczka na ścianę Wodospadu Okienkowego. Trasa, która ma 12,5 m wysokości, opatrzona jest w łańcuchy, a kończy ją przejście przez Skalne Okienko, czyli nieduży otwór w skale. Kolejne wodospady na szlaku to Korytowy, który ma 10 m wysokości, i Boczny, mający 8 m wysokości. Wspinaczka po skałach wodospadów to ogromna atrakcja, która dostarcza wielu wrażeń. Poza tym imponujące są zwężające się ściany wąwozu, które w niektórych miejscach stają się naprawdę ciasne. Po przejściu tego odcinka do parkingu maszeruje się asfaltową drogą. Foto: kohy / Shutterstock Na szlakach w Słowacki Raju podziwiać można liczne wodospady Na drugą pod względem popularności trasę Słowackiego Raju, która prowadzi przez Przełom Hornadu, można wejść z kilku punktów — z parkingów w Podlesok i Hrabusicach lub ze skrzyżowania traktów na Polanie Klastorsko. Szlak jest dość wymagający i dostarcza sporo adrenaliny, prowadzi wzdłuż rzeki, momentami się urywa, a ścieżka zastępowana jest metalowymi platformami. Ułatwienia na trasie zawieszone są kilkanaście metrów nad wodą. Nie mają barierek, ale ich pokonanie umożliwiają łańcuchy przyczepione do skał. Ten odcinek jest wyjątkowo niebezpieczny zimą, gdyż platformy są oblodzone. Na szlaku przewidziane są atrakcje w formie zawieszonych mostów. Jest to spokojniejsza i mniej wymagająca część wędrówki, pozwalająca odetchnąć po wcześniejszych zmaganiach i dająca szansę na zrobienie wspaniałych zdjęć. Trakt można opuścić na dwa sposoby: kierując się na Tomasovsky Vyhlad lub Klastorsko. Tomasovsky Vyhlad potocznie nazywany jest "szatańskim tarasem", a to dlatego, że osiąga on wysokość 666,6 m. Poza intrygującą nazwą przekonują również widoki roztaczające się z tarasu, z którego ujrzeć można cały Park Narodowy Słowacki Raj, a także majestatyczne Tatry. Taras wznosi się niemalże pionowym urwiskiem o wysokości 200 m nad Doliną L’udmanka. Warto wdrapać się w to miejsce, aby podziwiać zapierające dech w piersiach widoki. Jest to też świetny punkt do podziwiania zachodu słońca latem. Foto: Juraj Kamenicky / Shutterstock Słowacki Raj zimą Przez Wąwóz Kysel biegnie wspinaczkowy szlak turystyczny, czyli via ferreta, oraz tradycyjna, ale dość wymagająca trasa. Via ferreta w Słowackim Raju udostępniana jest latem i w skali trudności szlaków wspinaczkowych od A do E oceniana jest na C. Do wejścia wymagany jest sprzęt asekuracyjny, który można wypożyczyć. Godziny otwarcia to Bilet na via ferretę można nabyć jedynie w recepcji administracji parku w Podlesoku. Przez Wąwóz Kysel prowadzą dwa szlaki piesze — Mały Kysel i Velky Kysel. Można na nie dotrzeć z Klastoriska, a oba zajmują ok. 2 godz. Wędrówki gwarantują moc emocji. Tutaj również wspinać można się w górę ścian skalnych. Wodospady na obydwu trasach to: Pawlasov, Ochrancov Prírody i Machovy. Trasa przez Dolinę Piecky zaczyna się przy parkingu w osadzie Pila. Jest mniej oblegana turystycznie i nieco łatwiejsza od innych szlaków Słowackiego Raju. Marsz rozpoczyna się na łagodnym odcinku, który prowadzi do zwężającego się wąwozu. Na tej trasie również pokonać trzeba ściany wodospadów: Velky Wodospad z najwyższą w całym parku drabiną oraz Wodospad Tarasowy. Po pokonaniu tych atrakcji wychodzi się na Małą Polanę, skąd można wrócić do punktu wyjścia. Polana Klastorisko stanowi skrzyżowanie szlaków i dotarcie tutaj jest dość łatwe, a miejsce idealne na odpoczynek. Na polanie znajdują się średniowieczne ruiny klasztoru, a widoki z tego punktu uznawane są za jedne z najpiękniejszych w całym parku. Foto: Słowacki Raj Inne atrakcje Słowackiego Raju, które warto zobaczyć W Słowackim Raju siły natury utworzyły kilkaset jaskiń, jednak większość z nich nie jest udostępniona do zwiedzania. Dobszyńska Jaskinia Lodowa to jedna z tych, do których wejść mogą turyści i równocześnie stanowi największą atrakcję południowej części parku. Właśnie ona, jako perełka wśród jaskiń lodowych w skali światowej, została wpisana na Listę naturalnego dziedzictwa UNESCO. Obiekt dostępny jest do zwiedzania od 15 maja do 30 września. W maju i we wrześniu wejście możliwe jest w turach, o godz.: i Latem organizowanych jest osiem tur w godzinach otwarcia punktu od do Cennik to 8 euro (około 37 zł) za bilet normalny, 4 euro (około 18,5 zł) dla dzieci oraz 7 euro (około 32 zł) ze zniżką studencką lub seniorską. Zwiedzanie możliwe jest tylko pod opieką przewodnika i zajmuje ok. 20 min. W jaskini przez cały rok utrzymuje się lód, przez co temperatury są niskie — spadają nawet do -3,9 st. C. w części oblodzonej, dlatego należy pamiętać o odpowiedniej odzieży. W Słowackim Raju znajduje się sztuczne jezioro Palcmanská Masa, które utworzono przez spiętrzenie rzeki Hnilec. Przy brzegu zbiornika w miejscowości Dedinky istnieje bogata infrastruktura turystyczna, zachęcająca do wypoczynku latem. Dedinky to także atrakcyjne miejsce dla miłośników sportów zimowych. Znajduje się tutaj ciekawy ośrodek, gdzie zimą można wybrać się na narty. W okresie zimowym formy, jakie przybiera lód na zboczach wąwozów, stwarzają niemal bajkową aurę. Warto się tam wybrać choćby ze względu na widoki. Ponadto zimą na ścianach skalnych Słowackiego Raju tworzą się imponujące lodospady. Taka aktywność wymaga odpowiedniego sprzętu, właściwego przygotowania i doświadczenia, przez co nie jest dedykowana każdemu turyście. Wspinaczka lodowa oficjalnie jest dozwolona w Dolinie Sucha Bela i Dolinie Sokolej. Słowacki Raj oferuje kilka lodospadów, w tym Misowy, Nitka, Kaskada, Boczny, Okienkowy, Boczny Dolny, Naciek. Prawdziwą gratką dla wspinaczy jest lodospad Zavojowy o wysokości 90 m, który stanowi nie lada wyzwanie i zapewnia ogromną dawkę niezapomnianych emocji. Źródła: zapytał(a) o 08:39 7 minut w raju/niebie? Popularna gra w USA. Czytałam o niej w necie, ale jest tylko o wchodzeniu do szafy na 7 minut. A ja kiedyś, kiedyś w jakimś filmie widziałam też coś ze zlizywaniem cytryny itd. Zna ktoś pełne zasady? Lub jakieś podobne gry?Naj oczywiście bedzie ;D Odpowiedzi jolu$oo4 odpowiedział(a) o 08:43 wchodzisz do małego pomieszczenia i zakładasz opaskę na oczy później wylosowana osoba ma 7 minut i może zrobić z tobą co zechce Uważasz, że ktoś się myli? lub Wchodzimy między piętrowe, drewniane bungalowy z tarasami na pięterku. Kai otwiera drzwi jednego z nich i wręcza mi klucz. Dziękuję i wchodzę do środka. Na parterze znajduje się umywalka i prysznic z zimną wodą. W wiecznie gorącej Tajlandii jest ona właściwie letnia i nie ma sensu jej dodatkowo podgrzewać. Zostawiam bagaże na specjalnie przeznaczonej do tego półce i wchodzę po schodach na górę. Moim oczom ukazuje się duże łoże pod moskitierą i drzwi prowadzące na zewnątrz. Wychodzę na taras i opieram się o barierkę. Z okna widzę kilka palm kokosowych, pustą plażę i bezkres Morza Andamańskiego zmieniającego kolory pod wpływem zachodzącego słońca. Wdycham głęboko morską bryzę i uśmiecham się do siebie. Jeśli istnieje raj na ziemi, to właśnie go odnalazłem. Wieczorem opuszczam drewniany bungalow i ruszam przed siebie w głąb wyspy. Odnajduję główną ulicę wypełnioną restauracjami, barami, sklepikami i salonami masażu. Szybko dochodzę na drugi kraniec wyspy zakończony kolejną plażą, wzdłuż której ciągną się hotele i ośrodki z bungalowami o różnym standardzie. Włóczę się bez celu po okolicznych uliczkach, zauważając jedną wywrotkę i kilka zaparkowanych skuterów. Poza tym na Koh Lipe zasadniczo nie istnieje ruch kołowy, gdyż wszędzie można dostać się pieszo w ciągu kilkunastu minut. Nadaje to wyspie niezwykłego uroku i poczucia odcięcia od cywilizacji. Ląduję w jednej z okolicznych knajp, gdzie opycham się penang curry z kurczakiem i ryżem. Całość zapijam zmrożoną singhą. Krótko po wschodzie słońca budzi mnie śpiew egzotycznych ptaków. Idę na śniadanie, umawiając się po drodze na wycieczkę łodzią po okolicy. W restauracji siedzi tylko trzech turystów pałaszujących amerykańskie śniadanie. Ja wybieram tradycyjną opcję - ostrą zupę z ryżem i kurczakiem. Chwilę po zakończeniu posiłku przysiada się do mnie wytatuowany blondyn, którego widziałem wczoraj. - Cześć, Marek, jestem Pierre. Będę dziś twoim przewodnikiem - mówi. - Witaj Pierre, miło cię poznać - odpowiadam, starając się ukryć niechęć. Pierre sprawia wrażenie kolesia, który za wszelką cenę chce być cool, a że nie ma wiele do zaoferowania, to wytatuował prawie pół swojego ciała i zrobił sobie dredy. - Gotowy? Chodźmy! - rzuca po moim skinięciu głową. Ruszamy w kierunku drewnianej, zadaszonej łodzi z silnikiem - takiej samej jak ta, która wczoraj przetransportowała mnie z promu na plażę. Woda jest krystalicznie czysta i bardzo ciepła. Morze przypomina taflę spokojnego jeziora w czasie bezwietrznego dnia. Nie ma ani jednej fali. Pierre wrzuca na pokład dwie maski z rurką do snorklingu i dwa zestawy płetw. Wchodzimy na łódź. Lokalny sea gypsy odpala silnik i po chwili płyniemy wzdłuż jednego z brzegów Koh Lipe. Ciesząc się słońcem, którego tak bardzo brakowało mi w Irlandii, podziwiam błękitną wodę pełną małych, kolorowych rybek. Lipe z perspektywy łodzi to mała rajska wysepka oferująca białe, puste plaże, palmy kokosowe i wiele hoteli. Okoliczne wysepki wchodzące w skład parku narodowego Tarutao porośnięte są gęstą dżunglą - nie widać na nich jakichkolwiek zabudowań. W trakcie rejsu do najbliższego punktu widokowego Pierre opowiada swoją historię. Życie we Francji nigdy nie było dla niego. Skończył studia, miał niezłą pracę, ale nie był szczęśliwy. Zamieszkał na Polinezji Francuskiej, a gdy mu się znudziło, wyjechał do Tajlandii. Mieszkał w Chiang Mai, w górzystym regionie północnej Tajlandii, gdzie poznał swoją obecną żonę. Nauczył się mówić po tajsku i razem z żoną przeniósł się na Koh Lantę - sporą wyspę w prowincji Krabi. Ostatecznie jednak wylądował na Koh Lipe. Pracuje dla Castaway Resort jako przewodnik i instruktor freedivingu (nurkowanie bez butli z tlenem). Jego żona pracuje w recepcji w tym samym ośrodku. - Dlaczego opuściłeś Chiang Mai? - Po przygodzie z Polinezją Francuską brakowało mi wody i plaży. - I tak dotarłeś na Koh Lantę... czemu tam nie zostałeś? - Koh Lanta nie jest zbyt przyjaznym miejscem. Jeśli jesteś turystą, który nie mówi po tajsku, to wszystko jest w porządku. Gorzej jednak, gdy planujesz tam mieszkać i rozumiesz, co się wokół ciebie dzieje. Tak jest zresztą niemal w całej Tajlandii… - A co się działo? - Rodowici mieszkańcy wyspy nieustannie źle wyrażają się o obcokrajowcach. Słyszałem to wiele razy i... - I...? - ...i pewnego dnia zwróciłem uwagę barmanowi w lokalnym barze, że nie powinien się tak zachowywać. Razem z kolegą stwierdzili, że jeśli mówię po tajsku i rozumiem, co oni mówią, to nie jestem mile widziany na Koh Lanta. - Wow, szokujące... - Bardzo mnie to uderzyło i postanowiliśmy się przeprowadzić. Nie lubię siedzieć tam, gdzie mnie nie chcą. - Słusznie. Czy na Koh Lipe jest inaczej? - Tak. Jak widzisz, to malutka wyspa. Wszyscy się tu znają. Nie ma takich komentarzy. - Rozumiem... - Dodatkowo Koh Lipe nie jest tak do końca tajską wyspą. Lokalni cyganie nie czują się Tajami. Mieszkają tu od pokoleń i nie byli wystawieni na polityczno-społeczną indoktrynację panującą na stałym lądzie. Są po prostu inni. - Ciekawa historia... - Życie jest ciekawe, gdy wychodzisz ze swojej strefy komfortu... o, zdaje się, że dopływamy. Dobrze pływasz? - Tak sobie, a co? - Jak się zanurzysz, to zobaczysz! Rozciągnęliśmy linę między tamtą wyspą a Lipe. Przywiążę do niej łódź. Kiedy zejdziemy do wody, to radzę ci być blisko liny! Zakładamy płetwy i maski i skaczemy do wody, która tutaj okazuje się być dużo chłodniejsza niż przy plaży. Prąd porywa mnie gwałtownie niczym dzika górska rzeka. Łapię się kurczowo liny i zanurzam głowę, oddychając przez rurkę. Ryby każdej wielkości, kształtu i koloru dosłownie wpadają mi na maskę. Woda jest czysta i błękitna, choć silny prąd zdaje się sypać piaskiem z dna oceanu prosto w oczy. Pierre nurkuje bez rurki, ale trzyma się w pobliżu liny. Prąd jest za silny nawet dla niego. Snorkling w morzu, które przypomina rzekę, jest ciekawym doświadczeniem. Po kilkunastu minutach obaj z niemałym trudem wspinamy się z powrotem na pokład łodzi. Płyniemy w spokojniejsze miejsce, gdzie Pierre ma okazję popisać się swoimi umiejętnościami freedivera. W tym celu staje na krawędzi łodzi, zamyka oczy i bierze bardzo głęboki wdech, po czym z cichym pluskiem ląduje w wodzie. Znika pod łodzią na długie minuty. Wypatruję go nerwowo, zerkając co jakiś czas na naszego sternika. - Mai pen rai, mai pen rai - mówi morski cygan z szerokim uśmiechem, widząc moją konsternację. W tym samym momencie z głębin turkusowego morza wyłania się Pierre. Opiera obie dłonie na krawędzi łodzi i wskakuje na pokład, głośno dysząc. Spogląda na specjalistyczny zegarek i komunikuje triumfalnie: - Pięć minut i 26 sekund. Głębokość: 21,4 metra. - Rany boskie! - Mój rekord to sześć minut i 30 sekund. Głębokość: 42 metry. Ale nie tutaj. Tutaj jest za płytko. - Jak ty się tego nauczyłeś?! - Praktyka. Ciebie też mogę nauczyć. - Świetnie, a ile to trwa? - Moi kursanci przeciętnie uczą się dwa dni i są w stanie zejść na piętnaście metrów. Wstrzymują oddech na 3 - 4 minuty. - Niesamowite! - Zainteresowany? - Przemyślę. Na dziś wystarczy mi maska z rurką. Znów wskakuję do wody, z ulgą stwierdzając, że tym razem prąd nie ściąga mnie w żadnym kierunku. Kładę się płasko na zielonkawej tafli i zamieram w bezruchu, oddychając spokojnie przez wystającą z wody rurkę. Ciekawskie rybki opływają mnie z każdej strony, podgryzając delikatnie w ramach testu, czy przypadkiem nie jestem nowym rodzajem pożywienia. Pierre fotografuje tę niezwykłą scenę, po czym płyniemy w kierunku najbliższej wyspy na lunch z pudełka, który mój przewodnik zabrał ze sobą. Rozkładamy się na pustej plaży i zajadamy kurczakiem curry z obowiązkowym ryżem. - Pierre, nie brakuje ci cywilizacji? - pytam. - Mam tu wszystko, czego potrzebuję - żonę, dziecko, które chodzi do lokalnej szkoły, pracę i mieszkanie. A przede wszystkim naturę, wodę i rajską plażę. Wszystkie moje potrzeby są zaspokojone. - Bywasz na stałym lądzie? - Kilka razy w roku. Głównie żeby załatwić okresowe formalności. Nie ma tam nic, czego bym potrzebował. Stworzyłem własny styl życia. - Niesamowite. Co na to Twoja rodzina, przyjaciele? - Poza siostrą nie utrzymuję z nimi kontaktów. Nie rozumieją mnie. - A twoja siostra cię rozumie? - Stara się, choć jest jej trudno. Była tu kilka miesięcy temu... - I co? - Próbowała mnie namówić, żebym wrócił do normalności. Wiesz, żebym wrócił do Francji, wskoczył w garnitur i znalazł sobie "normalną" pracę. - Rozważałeś jej propozycję na poważnie? - Ani przez chwilę. To mała wyspa. Wielu Europejczyków nie wytrzymałoby tutaj długo. Patrzą na mnie jak na dzikie zwierzę uwięzione w klatce. I ja wierzę w istnienie tej klatki. Zastanawiam się tylko, czy oni wiedzą, po której stronie krat się znajdują. Zrozumiałem, co miał na myśli. Niby żyjemy w wolnych, demokratycznych krajach. Niby możemy studiować to, co chcemy. Niby możemy wybrać karierę w interesującym nas zawodzie. A mimo to żyjemy w kulturze współczesnego niewolnictwa. Sprzedajemy swoją wolność za comiesięczne wynagrodzenie. Kupujemy domy i samochody na kredyt, który zniewala nas jeszcze bardziej. Raz podłączeni do systemu nie możemy się odłączyć. Bo rata za dom, samochód, składka emerytalna, dzieci, żona. A taki Pierre? Żyje w raju i pracuje, pływając z klientami w błękitnych wodach Morza Andamańskiego. Gdy nie ma turystów, spędza czas z żoną i dzieckiem, które - jak się okazuje - można także wychować na tropikalnej wyspie. Ja wykonałem pierwszy krok. Rzuciłem korporacyjną nudę na rzecz wielkiej niewiadomej. Wierzę jednak, że lepiej celować w gwiazdy i wylądować w bagnie, niż celować w bagno i... też w nim wylądować. Słońce zaczęło chylić się ku zachodowi, rozświetlając bezchmurne niebo feerią czerwono-pomarańczowych barw. Wskakujemy na łódkę i tuż przed zmrokiem wracamy na Koh Lipe. Postanawiam wyciszyć się i zostać jeszcze kilka dni. Spędzam czas, pływając w ciepłej morskiej wodzie, włócząc się po wyspie, jedząc i pijąc w okolicznych barach i restauracjach. Zaliczam także tradycyjny tajski masaż. Oficjalne dane podają, że na Lipe mieszka trochę ponad 30 000 ludzi. Jeśli to prawda, to nie mam pojęcia, gdzie akurat przebywają, bo mała wysepka nie sprawia wrażenia zatłoczonej. Niewiele jest kobiet, a te, które są, nie wydają się być warte bliższego poznania. Do tego jestem tu na początku sezonu. Turystów także nie ma zbyt wielu. W szczycie sezonu przypadającym na grudzień i styczeń podobno nie ma co się tu pojawiać bez rezerwacji. Wszystkie hotele i bungalowy są zajęte. Ludzie śpią na plaży lub, zawiedzeni, wracają na stały ląd. Trudno mi sobie wyobrazić, jak ten raj na ziemi może okresowo zamieniać się w zadeptaną, turystyczną imprezownię. Do tragedii doszło w Furnas w Capitolio w stanie Minas Gerais w Brazylii. Ogromny fragment skały oderwał się od klifu i spadł na łodzie, w których przebywało kilkudziesięciu turystów. Nie żyje co najmniej siedem osób, a 32 jest rannych. Tragedia w BrazyliiNa miejscu trwa akcja ratunkowa. Edgard Estevo, dowódca Państwowej Straży Pożarnej w Minas Gerais, powiedział, że wciąż nie odnaleziono trzech osób. Ranni turyści zostali już przewiezieni do szpitala. Większość miała złamane lub popękane kości, otarcia i siniaki. Tylko jedna osoba jest w stanie ciężkim. Łącznie w chwili tragedii na jeziorze przebywało około 70 turystów. Większość na szczęście znajdowała się w bezpiecznym oddaleniu od brzegu. Niektórym osobom udało się nagrać przerażający moment osunięcia się badają przyczyny nagłego osunięcia się bloku skalnego. Według wstępnych teorii, duże opady deszczu, jakie miały miejsce w tym rejonie, mogły doprowadzić do poluzowania skały. Pedro Aihara, rzecznik Państwowej Straży Pożarnej w Minas Gerais, powiedział GloboNews, że skały na tym obszarze są "bardziej podatne na działanie wiatru i deszczu". W sobotę wydano nawet ostrzeżenia, by turyści nie wybierali się na wycieczki po jeziorze, jednak ostrzeżenia te zignorowano. Gubernator Minas Gerais, Romeu Zema, opublikował w mediach społecznościowych wiadomość do wszystkich poszkodowanych i ich rodzinom w tym trudnym czasie. Będziemy nadal działać, aby zapewnić niezbędne wsparcie i pomoc - przekazał gubernator stanu Minas Gerais Romeu Zema. Zobacz także: Lodowa karuzela. Zaskakujące nagranie z RosjiOceń jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze nie zawrocili zeby ratowac?Niezła atrakcja. Nie ma Jezus tak chciał !!Dodatkowa atrakcja w cenie biletu albo jeszcze będą musieli się. Straszne!!! Najgorsze, że chyba żadna łódź nie wròciła żeby pomòc ludziom z łòdki, na ktòrą wsztsyko spadło. Tam ktoś wyskoczył..natura zmienną jest umysł ludzki nieale uciekali mogliby zatrzymać się i wrócić aby pomóc tym w wodzieno i...nic takiego sie nie stalo..ludzie jest i tak za duzo....Fatum Separat...7 miesięcy temuWarto byłoby zlikwidować na Wyspach monarchię, jako przeżytek niepasujący do czasów. O ile jednak znam się na tej tu sztuce, to to coś jeszcze trochę poistnieje. Co za szczęście, że nie jestem stamtąd i że tu, a nie tam mieszkam! A przy okazji - fizyczna likwidacja monarchii jest a) możliwa i b) stosunkowo prosta. Szczegółów nie podam, ale wiem, co miejsca na miesięcy temuO cholera, ide na szczypawke wtedy mi sie udaBogacze, celebryci, zbyt dużo czasu mieli i się czy mieli maseczki i 3 dawke dobijającą Irak. Piekło w raju Okrucieństwo dyktatury, nędza wolności, arogancja najeźdźców… Wszystko to i o wiele więcej zobaczymy w dramatycznych opowieściach Irakijczyków, które powierzyli Pawłowi Smoleńskiemu. Nie jest to książka wpisująca się w spór o słuszność lub niesłuszność interwencji wojskowej w Iraku. To rzecz o losie kraju i ludzi, po których przejeżdżały walce Historii. Wreszcie z dala od zgiełku telewizyjnych fajerwerków i wojennej propagandy możemy wsłuchać się w głosy Irakijczyków. Są różne, bardzo różne. I nic tu nie jest proste ani oczywiste, zwłaszcza dla nas, ludzi z innego świata. Posłuchajmy tych głosów. Koniecznie. Artur Domosławski Smoleński nie występuje tylko w roli kronikarza, lecz komentatora wydarzeń i relacji nieraz ze sobą sprzecznych. Ta książka jest dziełem wstrząsającym w swojej wymowie. Dzięki Smoleńskiemu odkryjemy, co myślą dziś wahabici, oficerowie wywiadu i bezpieki Saddama, i jak działają niektóre stowarzyszenia mistyczne. Hatif Janabi Nigdy nie byłem w Bagdadzie. Wiem jednak — po przeczytaniu książki Pawła Smoleńskiego — że uczynię wszystko, by tam pojechać. By poznać to niezwykłe — w swym micie i w swym nieszczęściu — miasto kalifów i dyktatorów, miasto buntowników i ludzi przetrąconych, miasto, które zmaga się ze swoim losem. Irak jest wielkim i ciężkim doświadczeniem naszego czasu. Udział Polski i Polaków w misji stabilizacyjnej to często przedmiot krytyki. Byłem innego zdania. Uważałem, że wsparcie akcji militarnej przeciwko reżimowi, który terroryzował, torturował i zabijał Irakijczyków, to wojna sprawiedliwa. Ale można wygrać wojnę i przegrać pokój. Pasjonująca książka Pawła Smoleńskiego utwierdziła mnie w tym przekonaniu. Tłumaczy, jak bardzo skomplikowany jest dzisiejszy Irak. Co najważniejsze jednak: cała europejska i amerykańska, a także polska debata na temat Iraku odbywa się praktycznie bez udziału samych Irakijczyków. Z kart książki przemawiają właśnie Irakijczycy. Warto ich wysłuchać. Adam Michnik Książka Pawła Smoleńskiego jest znakomitym przykładem reportażu literackiego i zajmuje godne miejsce w tradycji tego nurtu ostatniego półwiecza, obok takich autorów jak Pruszyński i Wańkowicz. Jest dziełem rozgrywającym się — jak każda dobra literatura — na różnych planach. Przede wszystkim jest reportażem o Iraku, ale autor nie zatrzymuje się na komentowaniu doraźnych wydarzeń i komunikatów z linii frontu. Stawia sobie zadanie dużo bardziej ambitne — chce zrozumieć społeczeństwo muzułmańskie, jego kulturę, tradycję i sposób myślenia. Obiera drogę, którą reporterzy podążają od czasów Herodota — rozmowy z ludźmi i relacjonowania ich opowieści. Ryszard Kapuściński Inne wydania

7 minut w raju